wtorek, 28 października 2014

Yeosemite park - dzień 4

"Too many tourist"

Wczoraj w nocy dotarliśmy do Curry Village i nie widzieliśmy jak wygląda okolica i nasz nocleg, dopiero rano mogliśmy obejrzeć gdzie właściwie spaliśmy:
Yosemite park nas dziś oczarował, z samego rana ruszyliśmy do doliny. Na naszym pierwszym przystanku ku naszemu zdziwieniu, na łące dosłownie dwa metry od drogi spokojnie spacerowały 4 sarenki i jadły trawę, niesamowity widok.
Po drodze niestety spotkały nas roboty drogowe i musieliśmy czekać aż 0,5 h ale od razu podeszli do nas robotnicy i pytali co u nas słychać, skąd jesteśmy itp. Wszechobecna ciekawość i otwartość to coś co maja w sobie Amerykanie i tu każdy rozmawia z każdym. Kiedy zapytaliśmy co tu mozna ciekawego zobaczyć, np. Czy warto jechać do jeziora Tioga które znajdowało się 20km od punktu, w którym byliśmy, pan z rozbrajającą szczerością odparł, ze mieszka tu całe życie, ale " NIGDY TU NIE BYŁ, ZA DUŻO TURYSTÓW". Tego juz nie zrozumieliśmy, ale trzeba powiedzieć ze często nam sie zdarzało słyszeć od Amerykanów, że mimo bliskości do atrakcji nigdy ich nie zwiedzali. Wyjechaliśmy ostatecznie z parku, aby zobaczyć jeziora Tioga i Tenaya. Wracając musieliśmy kupić kartę wstępu: 20 dolarów jednorazowo albo 80 dolarów za roczna kartę wstępu na wszystkie parki narodowe ważna rok. Co ciekawe nie za osobę tylko za samochód, tak w Ameryce wszyscy po prostu jeżdżą samochodami. Tu też zobaczyliśmy jak Amerykanie zwiedzają parki narodowe, podjeżdzają na parking, wychodzą na punkt widokowy, robią fotkę i jada dalej :-)
 Bylo absolutnie cudownie, autem zwiedzalismy wszystkie punkty widokowe: Yosemite Valley
Olmsted point
krystaliczne Tanya lake,
Glacier point,
i inne



Half dome w tle:
tego sie nie da opisać to trzeba zobaczyć, wieczorem dotarliśmy do miasta VISALIA gdzie z radością stwierdziliśmy ze mamy tylko dla siebie łazienkę, a pokój jest duży i czysty (miła odmiania po namiocie) :-)) W telewizji zobaczyłem amerykański odpowiednik Voice of Poland, a tam w jury: Pharell, Gwen Stefani, Adam Lavine, stwierdziłem WOW i... poszliśmy spać, bo jutro długa droga przed nami do krainy wielkich sekwoi. Poniżej zapis mapy:

                                                                                                             źródło: www.google.maps.com

poniedziałek, 27 października 2014

San Francisco - Dzień 3



Tysiące gwiazd w Curry Village


Dzisiaj dzień rozpoczęlismy od wizycie w Sarbusiu i zakupieniu kawy na wynos za 1,5 dolara. Przeszliśmy przez dzielnicę biznesową, która jakoś nie zrobiła na nas wrażenia. Wieżowce sięgające do nieba i pracownicy korporacji spieszący się do pracy.



Po przejściu tej niepasującej do klimatu miasta dzielnicy, dotarliśmy wreszcie do portu, gdzie ukazał nam się Bay Bridge na tle ciekawej rzeźby potężnego łuku:


 


Spacerowaliśmy wzdłóż wybrzeża zwiedzając kolejne mola, a każde ciekawe, nam bardzo spodobało się molo nr 7:



Dotarliśmy do najbardziej znanego czyli Fisherman's wharfs, tam wreszcie zobaczyliśmy lwy morskie, które z niewiadomych przyczyn polubiły to właśnie miejsce. Lwy, mimo iż mają do dyspozycji kilkanaście specjalnie zbudownych dla nich platform, gnieżdzą się razem na kilku, widocznie potrzebują bliskości :-)



Po tych wrażeniach postanowiliśmy zjeść coś dobrego, więc wybraliśmy się do restauracji sieciowej, która zawojowała Amerykę i praktycznie wszędzie ja widzieliśmy, czyli Bubba Shrimps. Pomysł restauracji oczywiście pochodzi z filmu Forrest Gump. Kelner przed posiłkiem zrobił dla nas i amerkanów siedzących obok konkurs z niesamowicie trudnymi pytaniami w stylu: "jak miał na nazwisko Forrest Gump ? :-)" Zestaw różnie przyrządzonych krewetek składał się z 3 rodzajów krewetek: soute, w tempurze i panierce jak na schabowego tylko jakiejś lepszej. Kosztował 20 dolarów i był przepyszny. Nauczeni doświadczeniem ze amerykańskie dwie porcje to dla nas za dużo wzięliśmy jedna i najedlismy sie oczywiście :-) 



Restauracja miała śliczny widok na zatokę, Bay bridge, Golden gate bridge i Alcatras, na zwiedzanie którego bilety były dostępne dopiero na 01.10 czyli za 5 dni, więc przy następnym naszym pobycie w San Francisco się tam wybierzemy.
Idąc dalej w kierunku Golden Gate Bridge dotarliśmy do niesamowitego miejsca: Palace of fine arts, czyli park przy muzeum sztuk pięknych, zwane przez Olę pieszczotliwie kopułką, bo tak wyglądało na mapie, było strasznie daleko, ale było warto, miejsce jest niesamowite:


Po obejrzeniu portu czas wrócić do miasta, co oznacza powrót do wspinaczki, bo trzeba pamiętać, że San francisco jest niesamowicie pofałdowane i wędrówka po nim to: góra, dół, góra dół...






aż dotarliśmy do najbardziej krętej uliczki świata, czyli Lombard Street:


Po drodze zwiedzilismy jeszcze muzeum kolejek miejskich które od 1900 roku do dziś jeżdżą po San Francisco pomagając mieszkańcom przemieszczać się pod górę bez konieczności wspinaczki :-) Niesamowite jest to, że poruszaja się one dzięki systemowi lin, a porusza to jeden jeden gigantyczny silnik:


 dlatego jak sie idzie przy torach cable car słychać przesuwające sie liny, które autentycznie trzeszczą!!
Nadszedł już czas aby pożegnać się z San Francisco, więc ruszyliśmy w kierunku wypozyczalni Herz gdzie mieliśmy zarezerwowany samochód, miałabyc Corolla którą jeżdzę na codzień, ale okazało się , że czekał na nas Chevrolet, nawet sie ucieszyłem, bo w końcu to AMERYKAŃSKIE auto :-) trochę stres na początku, bo manual to jednak nie automat, a ja nigdy automatem nie jeździłem, na szczęście po paru godzinach całkowicie się przywyczaiłem. Wypożyczenie na 14 dni to koszt, 570dol z ubezpieczeniem. W nocy dojechaliśmy do Curry village, gdzie mieliśmy zarezerwowany nocleg, w samym środky Parku Narodowego Yesomite. Nic nie było widać, wiec długo szukaliśmy recepcji. Kiedy już do niej trafiliśmy, dostaliśmy ostrzeżenie, aby nie brać jedzenia do namiotu, bo może to zachęcić niedźwiedzie do odwiedzin. W tym miejscu daleko od ośrodków miejskich i cywilizacji zobaczyłem najpiękniejsze niebo jakie w życiu widziałem, setki gwiazd jedna przy drugiej wyglądały wręcz nienaturalnie, próbowałem zrobić zdjęcie, ale sie nie dało. Musiałem wiec to niebo zapamiętać i wtedy sobie powiedziałem "musisz tu wrócić!". Spaliśmy w podgrzewanym nammiocie , w którym w nocy wysiadło ogrzewanie :-) szaleństwo!! Ale przyszedł po naszej interwencji Pan z recepcji i naprawił, tzn. Dał nam mniejsza farelke. To była zimna noc....

Poniżej Mapa spacerowa po San Francisco:




                                                                                                           źródło: www.google.maps.com

niedziela, 26 października 2014

San Francisco - dzień 2

Dzień 2 "Dolores park to najfajniejszy park na świecie!!"
Day 2 "Dolores park it's the coolest park on the planet!!"


Ola wpadła na genialny pomysł, aby położyć sie o 22:00 i wstać o 6:00 zeby nie stracić dnia. Koncepcja była o tyle łatwa, że w naszego czasu była o 6:00 godzina 13:00 czasu polskiego. Pomysł super tylko ze o 6:00 było... jeszcze ciemno, wiec powoli zbieraliśmy sie, zjedlismy owsiankę i spakowalismy sie do wyjścia. Dojechaliśmy autobusem nr 28 do golden gate bridge, bilet na dwie osoby kosztował ok. 5 dolarów i był ważny ok 2h, po drodze poznaliśmy Amerykankę która powiedziała nam gdzie wysiąść. Golden gate cudowny, wielki i majestatyczny...

Ola came up with the brilliant idea, to lie down and get up 10:00 pm at 6:00 am lest they lose the day. The concept was  easy becouse our time was at 6:00 am at 01:00 pm Polish time. The idea was great only 6:00 am was ... still dark, so we first ate porridge and packed up to leave. We arrived by bus No. 28 to the Golden Gate Bridge, a ticket for two people cost approx. $ 5 and it was valid about 2 hours, along the way we met an American who told us where to get off. Golden gate wonderful, great and majestic ...


pod nim wzdłuż oceanu ścieżki, pełne  roślinności z pięknymi punktami widokowymi na most, miasto które w oddali budziło sie do życia wyglądało niesamowicie, szkoda tylko ze było pochmurnie, ale i tak cudownie,

under the bridge was the ocean path, full of plants with beautiful view points on the bridge. The city was waking up and it's looks amazing, too bad only because it was cloudy, but still wonderful,


 mnóstwo mimo wczesnych godzin spacerowiczów i biegaczy (zazdrościłem że i ja tu nie  mogę pobiegać, ale cóż pospcerowałem i to na maxa tego dnia, ale wtedy jeszcze o tym nie wiedzialem) poprosiliśmy jakaś panią o zrobienie wspólnego zdjecia, okazało sie ze jest z Polski, tylko mieszka w Kanadzie, też przyjechała tu z mężem na urlop, tylko do San Diego. Przeszliśmy sie chwile po moście i podjechalismy dalej autobusem 28 do golden gate park, to taki Central Park tylko z San Francisco. Park super, ale ogromny dlatego zwiedzalismy go z perspektywy darmowego busiku, dwa takie kursują z jednego krańca na drugi, a kierowca ciekawie opowiadał o tym co można tu zobaczyć, a w nim takie atrakcje jak: japoński ogród,

although a early day time it was lot of walkers and runners (I was jealous that I can not jog here, but that day we walk a loot!  but then I did not know about it), we asked some woman about making us a photo, it turned out she was Polish, only lives in Canada, also came here with her husband on vacation, only to San Diego. After Golden Gate bridge we went next bus 28 to the golden gate park, it's like Central Park only in San Francisco . Park great, but huge so we visited it from the perspective of a free bus there are two lines runs from one end to the other, and the driver told interesting facts about what you can see here, and attractions such as the: Japanese garden,



 boisko do polo, pole na którym pasą się  bizony, muzeum sztuki współczesnej, cześć holenderska z wielkim wiatrakiem

polo field, the field where the buffalo graze, museum of contemporary art, in honor with great Dutch windmill:



 amfiteatr

amphitheater



fontanny  i inne atrakcje, zobaczyliśmy tez setki ludzi stających w kolce w parku, okazało sie, ze odbywa tam sie koncert darmowy, który zaczyna sie w południe, którego gwiazda była Lindsday Sterling, Pózniej ruszyliśmy ulica Fell street, na której podziwialiśmy sympatyczne, kolorowe kamieniczki, które niesamowicie nam się spodobały.

fountains and other attractions, also saw hundreds of people standing in lines in the park, it turned out that there is a free concert, which starts at noon, the star was Lindsday Sterling, Later we went  Fell Street, where we admired the nice, colorful houses which lokes amazing






Dotarliśmy wreszcie do Alamo Square, aby zobaczyć tzw Painted ladies, wąskie kamieniczki z czołówki serialu, który był bardzo popularny w latach dziewięćdziesiątych, czyli Pełna chata, karierę w nim zaczynały bliźniaczki Olsen. Zresztą ta czołówka jest też ładną wizytówką San Francisco, zobaczcie sami:

http://www.youtube.com/watch?v=2EL65KLdEHE

We finally came to the Alamo Square to see the so-called Painted Ladies, narrow houses with top of the show, which was very popular in the nineties, that is, Full house, began his career in the Olsen twins. Anyway, this headlamp is also a nice showcase in San Francisco, see for yourself:

http://www.youtube.com/watch?v=2EL65KLdEHE






Widok ładny i wart zobaczenia, jednak po drodze przy Fell stret  mijaliśmy tyle ślicznych małych kamieniczek, ze painted ladies, wypadły po prostu ok. fajne choć bez szału, szał miał dopiero nadejść. Pózniej poszliśmy do dzielnicy Castro, znanej z ruchu gejowskiego gdzie wszędzie powiewaly tęczowe flagi ,a mężczyźni bezceremonialnie całowali sie i trzymali za ręce. Czuć tu było wolność, tolerancję i swobodę. Tu właśnie funkcjonował pierwszy jawny radny homoseksualista Harvey Milk.

View of nice and worth seeing, but along the way we passed by Fell stret so cute little houses, with painted ladies, came out just ok. The cool though without going crazy, craze was yet to come. Later we went to the Castro district, known for its gay movement where rainbow flags were flying everywhere, and men unceremoniously kissed and held hands. Feel there was freedom, tolerance and freedom. It was here that the first openly functioned gay councilor Harvey Milk






Pózniej dotarliśmy do fenomenalnego Dolores park, gdzie na wzniesieniach porośniętych trawa ludzie zajadają kanapki, popijają piwko, i pała trawkę. To był SZAŁ, Widok W tle na miasto jest niesamowity, gdyby nie to ze czas gonił i trochę tez głód ;) moglibyśmy spędzić tam pół dnia :-)

Later we got to the phenomenal Dolores Park, where the hills covered with grass, people nibble sandwiches, sipping beer and pot chump. It was AMAZING, view of the city in the background is amazing, if it was not the time chasing and a little too hungry;) we could spend half a day:-)




Ruszyliśmy dalej i na uliczczke Valencia stret, gdzie zamówiliśmy burrito, gdyż  głód nam juz bardzo doskwierał. Ja wziąłem super, a Ola jakieś drugie za odpowiednio 7 i 8 dolarów, zjedlismy na sile półtora burrito, resztę wzięliśmy na potem. Po drodze mijaliśmy niesamowite murale:


We went on street Valencia, where we ordered a burrito. I ordered burrito named "super" and  Ola some other it cost 7$ and  8$ We ate a burrito and go fourther. On the way we passed amazing murals:






Dalej ruszyliśmy Mision street do Union square, po drodze mijaliśmy market z ekologiczna żywnością gdzie zakupilismy ekologiczne gruszki :-) i majestatyczny ratusz. 

Next we went Mision street to Union square, on the way we passed with organic food market where we bought green pears:-) and  saw the majestic town hall.



 Na Union square pary obcych ludzi tańczyli tango, od taki event. Pózniej zobaczyliśmy slynne cable cars , czyli wagoniki otwartych tramwajów, na które mozna wsiąść w każdej chwili i podjechać w górę kilka przecznic, fajna lokalna atrakcja.

At Union Square we saw couples danced tango with strangers. Later we saw the famous cable cars, streetcars or trolleys open, which you can get at any time and come up a few blocks away, a cool local attraction.



 Dotarliśmy na wzniesienie aby obejrzeć kościół Grace Chapell. Monumentalny, wielki, gotycki itp itd,

We got up the hill to see the church Grace Chapell. Monumental, great, Gothic, etc., etc.,



 kościoły to jednak nie nasz konik :-) pózniej China town. Ja generalnie widziałem niesamowite China town w Bankogu, widzieliśmy China town w Londynie, spędziliśmy wreszcie 17 dni w Chinach, wiec mi za bardzo sie juz nie chciało i wolałem pójść do portu, ale Oleńka lubi te klimaty, wiec wybraliśmy sie ;-) 

churches, however are not our hobby:-) later China town. I generally seen amazing China town in Bangkok, we saw China town in London, and finally spent 17 days in China, so I  prefer go the harbor, but Olenka likes the atmosphere, so we went anyway:-)




pózniej dzielnica biznesowa, z odjechanym(jak przystało na San Francisco) budynkiem Transamerica Piramid


later the business district, with different (as all in San Francisco), the Transamerica Pyramid building



 i powrót do domu na naszą Columbus street. Na przeciwko naszego hostelu, mieści sie lokal gdzie ponad 40 lat temu, popijali piwko i nie tylko... Janis joplin, Jim Morisson i całe pokolenie bitników, postanowiliśmy zakończyć tam dzień. Przy wejściu niespodzianka, proszę pokazać Id lub paszport, ja miałem Oleńka niestety nie. Pan Był  nieubłagany i musieliśmy wrócić po dokument , który potwierdza że moja żona ma więcej niż 21 lat. Lokal fajny piwko niezłe, a klimat hipisów unosił sie w powietrzu, w tle grał jakiś lokalny zespół. 

Tymczasem podaję mniej więcej zapis naszej trasy:

Later we return home to our Columbus street. Opposite our hostel, is located a bar where more than 40 years ago, drank beer and more ... Janis Joplin, Jim Morrison, and a whole generation bitników, we decided to end the day there. At the entrance there was waitin for us a surprise, please show ID or passport, said bodyguar, I had Olenka unfortunately not. The Lord was inexorable, and we had to come backto hotel for document which confirms that my wife has more than 21 years. Inside feef hippis spirit in the air, in the background played a local band.

I give briefly of our tour today:

                                                                                                        źródło: www.google.maps.com



San Francisco - dzień 1



 dzień pierwszy - "Yeah Man!!"
 day first - "Yeah Man!!"

 Na lotnisku po 2 godzinach oczekiwań udało nam sie wystartować. Pierwszy przystanek: Berlin, godzinka czekania i znowu lot tym razem do Chicago i tym razem 9 godzin lotu, czekałem na ten lot, bo wiedziałem, że tu dostaniemy jeść i pić :-). Po przylocie najpierw trochę się zestresowaliśmy, bo pani którą pytaliśmy gdzie mamy iść odpowiedziała, że chyba w prawo, bo sama niewiele wie, gdyż mmnóstwo lotów zostało odwołanych... Hmm dla ludzi, którzy zaplanowali wszystko co do joty, każdy dzień był na wagę złota, ale na szczęście opóźnienia dotyczyły dnia wczorajszego. Dowiedzieliśmy sie tego od sympatycznego, otyłeglo amerykanina, który zagadnął Oleńke jak ja akurat byłem w toalecie, przypadek? ;-) okazało sie ze wczoraj zmieniali tam jakiś system radarów i dlatego masa ludzi nigdzie nie poleciała. Przy odprawie w Chicago przywitał na napis welcome to the USA, a na telewizorze plazmowym wyświetlał sie film z dziesiątkami atrakcji USA i różnymi ludźmi, którzy pokazywali jak witają nas w USA i zapraszają. To było miłe :-) teraz czas na spotkanie z celnikiem, który pyta nas o cel wjazdu do USA, zdębiałem na szczęście Ola  przytomnie powiedziała: honey moon :), urzędnik spytał jeszcze kiedy wracamy i wbił pieczątkę powrót przed 30 marca. Wyleciedliśmy do San Francisco, padnięci po dotychczas czasowej podróży zasnelismy prawie na 4 h, tzn. Ja bo Ola budziła sie jednak. W każdym razie w tym przylocie do USA ciekawe są zmiany czasów, no bo wylecielismy o 6:20 rano, lecielismy do Chicago 12h , wiec powinnismy tam być ok. 18:00, tymczasem byliśmy tam ok. 14:00, pózniej lot do San Francisco - 4h, wiec teoretycznie powinnismy być ok. 18:00, ale byliśmy ok. 16:00. Tymczasem wg. czasu polskiego była 23:00 ;-)) nic to wysielismy i szukaliśmy transportu do hotelu, taxi kosztowało 50 dolarów, wiec zdecydowaliśmy ze za drogo, zreszta co ciekawe taxi tu nie stoją jedna za druga i sie człowiek targuje, lub szuka dobrej ceny. Tutaj ktoś Ci zamawia taxi, lub sam ja wolasz jesli masz szczęście. Po wyjściu z lotniska była długa kolejka chętnych na taxi i każda która podjeżdżała zabierała kolejnych podróżnych. Nic to, pani z informacji turystycznej zaproponowała shuttlebus sharetaxi, czyli dzielony na kilku pasażerów jeden busik, który zawozi gości do jednej dzielnicy, po różnych destynacjach, ponieważ kosztowało to 34 dolary za dwie osoby, zdecydowaliśmy sie. Oczywiście kierowca wysadził nas jako ostatnich, ale dzięki temu trochę poogladalismy San Francisco. Kierowca Azjata, który prawie nic nie mówił w pewnym momencie odebrał telefon i zaczął po amerykańsku rozmawiać mówiąc do swojego rozmówcy przy każdy zdaniu" men", " trafić Man" "tired men" , "Yeah men". W końcu dotarliśmy do naszego hotelu, hotel hostel Europa. Nora straszna, ale lokalizacja dobra, blisko centrum i portu. Koło naszego domu oczywiście dom poblliczny z dwoma otylymi prostytutkami, jedna ciemnoskóra a druga Azjatka. Kierowca coś do mnie szepnął, ale nie zrozumiałem go, wiec nie wiem czy rekomendował panie, czy nie ale minę miał nietęgą. Nie był to byle jaki klub. Kondor to klub z tradycjami, funkcjonuje tutaj od lat sześćdziesiątych i właśnie tutaj w 1964 roku pierwszy raz kobieta pokazała nagą pierś na scenie!!

At the airport expected after 2 hours we managed to take off. First stop: Berlin, about an hour of waiting and flight again, this time to Chicago and this time 9 hours flight, I was waiting for this flight, because I knew that here we get to eat and drink:-). After arrival we ware little stressed, because we asked airport eployee where should we go? She replied: "probably turn right, I don't know, because I know very little, because lot of flights were canceled ... We plan every day exactly, so for us it was bad news, but fortunately delays was yesterday. We learned this from sympathetic obuse american, who had Polish roots. When we arriving on Chicago we saw sign Welcome to the US, and plasma TV display a video here with dozens of attractions US and different people, who showed, how to greet us in the US and inviting. It was nice:-) Now it's time to meet with publican, who asks us of the purpose of entry to the US. Ola, my wife said: honey moon :), he wrote the official information in the passport : back  before March 30. Next step San  Francisco. Tired after traveling so far we fell asleep. In any case, the arrival in the United States are interesting changing time, We started our journey about 6:20 am in the morning, we flew to Chicago 12 h, so we should be there 6:00 pm, while we were there approx. 2:00 pm later flight to San Francisco - 4 h, so in theory we should be ok. 06:00 pm, but we were ok. 04:00 pm. Meanwhile, according to. Polish time was 11:00 pm;-))after arriving we were looking for transport to the hotel, the taxi cost $ 50, so  lady with Desk proposed shuttlebus- sharetaxi, because the cost was $ 34 for two people, we decided. Of course, the driver dropped us off as the last, stop but we have opportunity to see San Francisco. Asian driver who almost did not speak at some point picked up the phone and started the American talk to your caller saying each sentence with "men", "hit man" "tired men", "Yeah men". In the end we got to our hotel, the hostel Europe. Terrible place, but good location, close to downtown and the harbor. Next to our hotel was night club with two obese prostitutes, one dark-skinned and the other Asian woman. The driver whispered something to me, but I did not understand it, so I do not know are he recommend or not. It was not just any club. Condor is a club with tradition, operating here since the sixties and was here in 1964 for the first time showed a naked female breast on stage !!





Wybraliśmy sie mimo zmęczenia do portu, i obejrzeliśmy fisherman's warf, sympatyczna alejkę przy porcie, po drodze restauracje gdzie na oczach gości patroszono kraby,  najfajniejsza było molo 39, pełne kafejek i restauracji:

We went to see the harbor and fisherman's warf, nice alley on the harbor, on the way lats of restaurants where guests can eat crabs, Pier 39 was the coolest, full of cafes and restaurants:



przy wybrzeżu było słychać też słonie morskie, które na platformach spędzają tam całe dnie, niestety było ciemno, więc nie było widać ich, lecz tylko słychać. Nasza ulica Columbia stret jest łatwa do odnalezienia, bo jest jedyna poprzeczana ulica w tej części miasta, bo wszystkie pozostałe, przecinają sie pod kątem prostym. Padnieci wróciliśmy do hotelu. Widok miasta z perspetywy portu mimo nocy robi fajne wrażenie. 

near the coast people could hear the sea elephants, they are spending on the platforms all day, but it was dark, so you could not see them, but only heard. Our street Columbia street is easy to find, because it is the only transverse street in this part of town, because all the others, intersect at right angles. We ware very tired when we returned to the hotel. View of the city with the port in the night:




źródło: www.google.maps.com